piątek, 7 grudnia 2012

Release The Kraken!

No i się w końcu skusiłem!
Może i jest to najsłabszy z kolosów, może i jest najbrzydszy subiektywnie i obiektywnie, może i chodzi po policyjnemu (z pałą na wierzchu... eee on ją ma wręcz na czole!), ale jest to mój kolosal i nie będę miał już innego w Cryxie.
Włączyłem zatem radochę z tego co mam i podniecony maksymalnie odpakowałem pudełko:

W nim standardowy materiał PP (żywica, metal) z garścią części do samodzielnego montażu. Rzucał się w oczy charakterystyczny patison tworzący główną bryłę kleszcza. Zapakowany elegancko osobno. Zadziwiająca była w tym wszystkim naprawdę mała liczba nadlewów i niedoróbek - szczególnie na częściach żywicznych, które różnie się różnym producentom udają. Tutaj było naprawdę przyzwoicie. Zatem pudło opróżniałem z niemalejącym entuzjazmem! Żona pomału zaczęła robic się zazdrosna ;)


Kiedy już nieco obtarłem już nieco łzy wzruszenia i smarki spod nosa zabrałem się ochoczo za klejenie jednorożca.
Dołączona mini instrukcja sprawia, że zadanie ma poziom trudności testów gimnazjalnych - człowiek nieco tylko przerastający swego chomika inteligencją poradzi sobie bez najmniejszych kłopotów. Wcześniej oczywiście odbyłem z Krakusiem niezbędne ablucje - odtłuszczanie, lekki szlif pilniczkiem tu i ówdzie po białym metalu, skrobanka skalpelem po żywicy i delikatne docieranko papierem ściernym (używam coś ze ziarnistością 220 bodajże). W sferze klejów wybór mój padł na dwuskładnikowy klej błyskawiczny (naprawdę klei w 5 min.) na bazie epoksy. Ma wiele zalet - banalnie się nakłada (jest nie za rzadki, nie za gęsty), trzyma jak ruska zima i niesamowicie drażni małżonkę, która smrody żywiczne lubi tylko nieco bardziej niż swąd niezmienianych skarpet!
Słowem wietrzenie chaty mnie nie ominęło. Ale było warto, bowiem stopniowo zaczęło się pojawiac takie coś:



Zdjęcia ukazują stan obecny - koleżka nie będzie całkowicie sklejony zanim nie zacznę go malowac. Tu i tam nie dało by się dotrzec z pędzelkiem gdyby tak macki znalazły się na swoim miejscu. Zresztą w sprawie macek... no ale po kolei. Zaczynam zwykle od podstawki przy takich dużych chłopakach. Najpierw gacie muszą byc uprane a potem dopiero można się zabierac za konkrety!
Podstawka to musi byc w tym wypadku jakaś mini dioramka. Przecież nie puszczę takiego kloca na podstawce typu: trawa i piach z piaskownicy :)
Mój Krakuś będzie molestował uzbrojone osoby w porcie! Trzeba było więc sklecic nabrzeże. Nieco styroduru, korka i balsy - wszystko to złączone klejem polimerowym, z nalepioną garścią piachu tu i ówdzie.
Poza tym postanowiłem uczynic morskie fale, które miały niby to omywac brzegi.Powstałe coś jest z płynnego gwoździa (Nobel za nazwę!), i pomalowane tylko jak reszta otoczenia. A prezentuje się takoż:




Na koniec jeszcze kwestia karmy dla Krakena, który będzie wyłaził z morza efektownie (jak to potwory) i krwawo rozprawiał się z gronem przypadkowo napotkanych przechodniów!
Kandydaci na ofiary już też zostali wytypowani:

O postępach hekatomby będę informował na bieżąco!

pozdrawiam
RafiK











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz